Wszystko o Generation Zero Free za darmo

Przed dołączył do recenzowania Generation Zero, sprawdziłem z ciekawości, jak często mogliśmy do ostatniej chwile wpadać w sztukach... Szwecję.

Oczywiście nie było zatem krótkie, a spowodowane tym, że praca Generation Zero przesuwa się w ojczyźnie Alfreda Nobla i Stiega Larssona. Lista tytułów, w jakich było nam oddane do niej spotkać, jest tak sucha i zdominowana przez gry wyścigowe (jak DiRT 4, Sebastien Loeb Rally Evo czy WRC) czy sportowe (serie NHL, Top Spin oraz Virtua Tennis). Tymczasem kraj ten przygotowuje się niezwykle wdzięczną lokacją dla przyszłych typów. W spokoju zauważyło to studio Avalanche Studios, znane przede ludziom z cyklu Just Cause, które przy okazji wpadło jeszcze na trochę innych pomysłów. Jednak - niestety - kreatywność wówczas nie wszystko.

W Generation Zero przeprowadzamy się do Szwecji z lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Jednakże nie istnieje to stanowisko, o jakim możecie poczytać w pracach podróżniczych z innego okresu. Autorzy pokazali jego alternatywną wizję, razem z jaką ludzie zostali zepchnięci na prostszy poziom w hierarchii drapieżników, ustępując miejsca silnym i delikatnym maszynom. Akcja gry podejmuje się na plaży. Niedaleko nas dostrzegamy rozbity pojazd. Najwyraźniej nasz bohater miał wypadek i chce pomocy. Mamy okazję znaleźć ją w zakładu, który jawi nam się w oddali. Niestety, na mieszkaniu darmowe gry znajdujemy tylko kilka przydatnych przedmiotów. I co z domownikami? Jechali do pobliskiego schronu, by schować się przed zagrożeniem. Tak robi cała okolica. I początek przygody, która...

... nie porwie was raczej ze powodu na indywidualną fabułę. Przyznam, że jeżeli dowiedziałem się, że Avalanche Studios pracuje nad grą osadzoną w alternatywnej Szwecji z lat osiemdziesiątych, opanowanej przez potężne maszyny, miał na rzecz więcej. Spodziewałem się przede wszystkim bardziej dobrej historii. Niekoniecznie takiej na skalę The Last of Us (nie jestem aż tak wysokich wymagań), ale przecież czegoś znacznie bardziej łączącego w napięciu a bycie zaciekawienia. Szybko przekonałem się, że szansa na udaną rozrywkę tkwi w niniejszym wypadku nie w scenariuszu, a w grze.

image

Generation Zero to związanie pierwszoosobowej strzelanki z punktami charakterystycznymi dla "erpegów". Autorzy postawili na imprezę kooperacyjną, dostępną nawet dla czterech graczy jednocześnie (grać można ze bliskimi, jak jeszcze z obcymi, których gra wyszukuje łatwo i dobrze), ale równie dobrze całą historię można pójść w pojedynkę. Rozgrywka liczy w centralnej sile na eksplorowaniu Szwecji (oddano cały ważny jak element) oraz walce z napotkanymi przeciwnikami. Pomiędzy lokacjami przesuwamy się tylko na nogach, ale dano nam możliwość odbywania szybkich drogi do mieszkań, które już odwiedziliśmy lub w jakich postawiliśmy radiostację.

Świat gry jest wyjątkowo ładny. Noszę na zasadzie zarówno charakterystyczne dla Szwecji krajobrazy, wnętrza budynków (w których szukamy sporo szczegółów mówiących nam o byciu, które dodatkowo niedawno wykonywali ich mieszkańcy, zmuszeni do szybkiej ucieczki) oraz elementy otoczenia (porzucone samochody itp.). Wizje artystyczna dodatkowo jej przygotowanie przekonały mnie w stu procentach, ale pomimo tego nie zaprosiły do tego, by grać dobrze i iść kolejne lokacje. Dlaczego? Ano, dlatego, że łatwo dostrzegłem ogromną powtarzalność. Co i zacznij zacząłem trafiać na podobnie wyglądające budynki, wnętrza, które szybko gdzieś znajdował...

image

Przecież toż nie jedna rzecz, która zniechęcała mnie do dalszej zabawy. Generation Zero jest też kilka wad, o których należy wspomnieć. Przede wszystkim miałem okazję na dużo atrakcyjne walki z robotami - tymi podrzędnymi, jednakże w szczególności z bossami. Obecnie są one mało suche i nic się w tymże powodzie nie zmienia podczas kolejnych godzin spędzonych z grą. Co gorsza, sztuczna inteligencja wypada naprawdę marnie, jakby ktoś podarował ten pierwiastek do stworzenia jakiemuś przeciętnemu zespołowi programistów świeżo po studiach. Powtarzalna zabawa, licząca w centralnej sile na przemierzaniu podobnych lokacji i rozwijaniu podobnych walk (nuuuda), nie daje zbyt wiele satysfakcji. Co z obecnego, że twórcy zaprojektowali całe mnóstwo broni czy przedmiotów do zebrania, skoro dojazd do nich jest właśnie oczywisty a właśnie silny, iż nie można mieć żadnej gry z ich odszukiwania?

Wtedy nie wszystko. Miał też, iż w Generation Zero pojawi się więcej survivalu. Spośród obecnego punktu twórcy jednak zrezygnowali całkiem. Loot ściele się gęsto, a gracz nie musi zabiegać o dostęp ani do wody, ani do spożycia, ani do położenia na sen. W walce zabrakło mi i ciekawszych postaci. Te w Just Cause nie były świetne, a były PEWNE. Ot, samego Rico Rodrigueza dało się polubić. Oraz w Generation Zero nasz bohater jest mało nijaki.

image

Generation Zero to model na to, jak dużo gustowny pomysł zaprzepaścić kiepską realizacją. Avalanche Studios ewidentnie brakowało budżetu, natomiast są przecież gry, które powstają zbyt znacznie mniejsze pieniądze, a mogą porwać na wiele godzin. Generation Zero tegoż nie robi. A że, bo przez chwila podstawowych godzin wydawało nam się, że dotarli na tak dobrą produkcję. Niestety, stanowiło toż mylne wrażenie.